Kiedy 8 kwietnia 2020 roku zapisuję te słowa, myślę o tym, jakby to było pięknie, gdyby koronawirus nie pokrzyżował nam wszystkich planów i gdybyśmy raz jeszcze mogli się spotkać z tymi, którzy 11 kwietnia 1945 roku przeżyli wyzwolenie obozów koncentracyjnych Buchenwald i Mittelbau-Dora. Najstarszym świadkiem wyzwolenia byłby 98-latek, Aleksander Afanasjew z Rosji, rocznik 1922. Z Kanady zamierzał do nas przyjechać najmłodszy z nich: Julis Idel Maslovat, rocznik 1942, teraz – 78 lat. Pierwszy z nich był młodym, 23-letnim mężczyzną, kiedy 75 lat temu, w pierwszej godzinie późniejszego słonecznego kwietniowego dnia ostatni tak zwany transport ewakuacyjny wiozący buchenwaldzkich więźniów opuścił weimarski dworzec, a KL Mittelbau-Dora już niemal zupełnie opustoszał wskutek wymuszonych wcześniej przez SS marszów śmierci, po których w obozie pozostali już niemal jedynie umierający i ciężko chorzy więźniowie. Drugi – był wówczas dzieckiem i liczył sobie zaledwie 3 lata. Wraz z nimi oraz z grupą innych 40 Ocalałych, którzy planowali raz jeszcze przyjechać do Weimaru i do Nordhausen, aby odwiedzić miejsca swej niedoszłej eksterminacji, podzielić się z nami swoimi doświadczeniami i oddać hołd pomordowanym współwięźniom, oraz – mimo wszelkich doświadczonych już po 1945 roku aktów niesprawiedliwości i przemocy politycznej oraz społecznej – potwierdzić hasło „Nigdy więcej“, zmniejszyłby się odstęp między wczoraj i dziś, a miniona, ale nieprzemijalna przeszłość zetknęłaby się z teraźniejszością. Biografie ponownie uzyskałyby moc argumentu. Argumentu przeciw bagatelizowaniu i wypieraniu się przeszłości, argumentu przeciw coraz silniejszym tendencjom ku usprawiedliwianiu i uszlachetnianiu nowych form dawnego, prawicowego i antyhumanistycznego sposobu myślenia oraz działania. Na żywo moglibyśmy również przekonać się o tym, że konkretne i szczere, połączone z refleksją zajmowanie się historią narodowego socjalizmu i niemieckich zbrodni, a także ich przyczyn, doprowadziło i prowadzi do pojednania i przyjaźni.
Cieszyłem się także na to, że ponownie spotkam przyjaciółki i przyjaciół, którzy wnieśli tyle światła i tyle nowych międzyludzkich, kulturowych i politycznych wartości do mojego życia i życia wielu innych osób tutaj, w Niemczech. Od nich można było i nadal można się uczyć odwagi oraz zasady uznawania życia każdej jednostki za takie, jakie jest: unikalne, szczególne i wartościowe – oraz przekonania, że ustrój polityczny tylko wtedy jest zgodny z prawem i sprawiedliwy, gdy opiera się na tej zasadzie, wspiera ją i chroni. Intencją obchodów rocznicowych miało być zwrócenie uwagi na to, że stałość demokracji i praworządności w Republice Federalnej Niemiec w niemałym stopniu opiera się na samokrytycznym, połączonym z refleksją zajmowaniu się zbrodniami, które ją poprzedziły, i że dlatego nie wolno oddzielać przeszłości grubą kreską.
Dlatego Fundacja Miejsc Pamięci Buchenwald i Mittelbau-Dora zdecydowała, że hasłem przewodnim dla tych dni, a szczególnie dla organizowanej wspólnie z Niemieckim Teatrem Narodowym w Weimarze (DNT) „Długiej nocy“ w DNT miało być pytanie „Czy wszystko wreszcie minęło?”. Odpowiedź brzmiałaby natomiast: Nic nie minęło! Ani nie rozprawiono się raz na zawsze z folkistowskimi i skrajnie prawicowymi ideologiami, wraz z przynależącą do nich nienawiścią i przemocą, ani my – a wraz z nami ludzie ze wszystkich stron świata – nie przestaniemy bronić praw człowieka, demokracji i wolności oraz zabiegać o solidarne życie różnorodnych społeczeństw.
Dwa główne powody zadecydowały o kształcie koncepcji planowanych obchodów rocznicowych. Z jednej strony chcieliśmy przypomnieć o tym – i to akurat w momencie, kiedy wszędzie w Europie i poza jej granicami antydemokratyczne i nieliberalne partie wchodzą do parlamentów, ograniczają prawa podstawowe oraz zacierają granice podziału władz –, że niszczenie demokracji nie zaczyna się poza nią, lecz w jej środku. Z drugiej strony chcieliśmy podkreślić, że mimo nieuchronnego odejścia Ocalałych jako świadków zbrodni przeciwko ludzkości – gdyż ilu z nich będzie mogło tu jeszcze przyjechać w kwietniu 2021 roku albo za pięć lat z okazji 80. rocznicy wyzwolenia? – nie minie ani (samo)krytyczna świadomość historyczna, ani zaangażowanie społeczne.
Po pierwsze: Sukces i panowanie narodowego socjalizmu w Niemczech opierały się nie tylko na przemocy i terrorze. Wprawdzie władza nazistowska nie szanowała ani demokracji, ani praworządnej konstytucji, ani podziału władz, ani praw obywatelskich. Jednak dopiero przyzwolenie społeczne – nawet jeżeli nie na wszystkie, to na wystarczająco wiele elementów jej ideologii i praktyki politycznej – oraz pozytywny oddźwięk wśród ówczesnych Niemców, który znalazły jej obietnice i oferta społeczna, bez względu na to, że związane z nimi korzyści uzyskano kosztem niedawnych sąsiadów, kolegów, a nawet przyjaciół, naprawdę skonsolidowało i umocniło tę władzę. Można nawet powiedzieć, że w pewien budzący grozę sposób narodowy socjalizm był ustrojem demokratycznym. Demokratycznym nie we właściwym tego słowa znaczeniu, nie w znaczeniu liberalnej, praworządnej demokracji konstytucyjnej z podziałem władz i gwarancją praw podstawowych, ale demokratycznym w takim niesławnym znaczeniu, w jakim tego pojecia używał na przykład Carl Schmitt, specjalista w dziedzinie prawa państwowego i prawa międzynarodowego, który utorował drogę Hitlerowi, dzisiejszy bohater Nowej Prawicy: „Polityczna siła demokracji objawia się w tym, że potrafi usunąć lub trzymać na dystans to, co jest obce, odmienne i zagraża jednorodności.” Tak rozumiana „demokracja“ będąca populistyczną aklamacją, głośnym, wielokrotnie inscenizowanym jednoczeniem się tak zwanych „członków narodu“ ze swoim wodzem, a w końcu stająca się brutalną aparaturą służącą do wykluczania, której wytworem są takie obozy jak Buchenwald czy Mittelbau-Dora – taka forma „demokracji“ nie oznacza ani solidarności, ani wolności, lecz jest molochem niszczącym człowieka: „Terror“ – jak powiedział niemiecki więzień Buchenwaldu, pisarz Eugen Kogon – „należy obnażać u samego źródła, we wszystkich formach występowania, w jego zwyczajach i skutkach. To my bowiem staliśmy się jego świadkami i nadal obserwujemy, jak rozwija się pośród dzisiejszych demokracji, jak dochodzi do władzy i sam udaje demokrację – formę rządów wszelkiej wolności“. Na tym polega i będzie polegać zadanie, i to nie tylko placówek muzealnych poświęconych zachowywaniu pamięci.
Po drugie: „Nie będzie bezpośrednich wspomnień, bezpośredniego świadectwa, żywej pamięci, doświadczenie tej śmierci dobiegnie końca“ – powiedział w 2005 roku Jorge Semprún, bojownik ruchu oporu, więzień Buchenwaldu i pisarz, przemawiając z okazji 60. rocznicy wyzwolenia KL Buchenwald w Niemieckim Teatrze Narodowym i wybiegając myślą do roku 2015, do 70. rocznicy wyzwolenia. Poruszył wtedy temat – przez niektórych zostało to źle odebrane – nieuchronnego pożegnania się z bezpośrednimi świadectwami oraz żywą pamięcią tych kobiet i mężczyzn z Niemiec i innych krajów Europy, którzy tak samo jak on aktywnie stawiali opór polityczny, i dlatego byli przez Niemców prześladowani i deportowani do obozów koncentracyjnych. Wskazał tym samym na nadchodzącą drastyczną stratę, która dotyczy nie tylko Buchenwaldu, ale właśnie także Buchenwaldu, gdyż KL Buchenwald był centralnym miejscem, w którym za drutem kolczastym stłoczono przedstawicieli politycznego antynazistowskiego ruchu oporu, oporu, który niezależnie od poszczególnych motywów działania, dziś, właśnie dzisiaj może nas obdarzyć inspiracją i odwagą. W swoim przemówieniu przed 15 laty Jorge Semprún mówił nie tylko o tym nadchodzącym pożegnaniu, ale wypowiedział także następujące słowa: „Żydowska pamięć o obozach będzie bardziej trwała, znacznie bardziej trwała. A to dla prostej przyczyny: do obozów deportowano tysiące, dziesiątki tysięcy żydowskich dzieci, podczas gdy nie było deportowanych dzieci należących do politycznego ruchu oporu. Pamięcią o hitlerowskich obozach, która przetrwa najdłużej, będzie zatem pamięć żydowska. Nie ograniczy się ona tylko do pamięci o Auschwitz i Birkenau. Od 1945 roku w obawie przed nadciągającymi wojskami radzieckimi tysiące deportowanych Żydów ewakuowano do obozów na terenie centralnych Niemiec. I tak w pamięci niegdysiejszych żydowskich dzieci i nastolatków, którzy prawdopodobnie będą żyli jeszcze i za dziesięć lat, w 2015 roku, nadal będzie obecny globalny obraz zagłady, uniwersalna refleksja. (....) Za dziesięć lat ostatnią przystanią i ucieczką dla wszystkich europejskich wspomnień o ruchu oporu i o cierpieniu stanie się żydowska pamięć, najstarsza pamięć owego doświadczenia, gdyż chroni ona najświeższe doznanie śmiertelnego terroru.“ Z okazji 75. rocznicy wyzwolenia w kwietniu 2020 roku owo – posługując się słowami Semprúna – „najświeższe doznanie śmiertelnego terroru” raz jeszcze zebrałoby się w Weimarze i Buchenwaldzie, w Nordhausen i Mittelbau-Dora, co stałoby się dla nas ostatecznym wezwaniem do zostania „ostatnią przystanią i ucieczką”. My – mówiąc tutaj „my” mam na myśli nie tylko Miejsca Pamięci Buchenwald i Mittelbau-Dora oraz ich pracowników, lecz wszystkich przedstawicieli organizacji społecznych, świata kultury, sztuki, nauki, Kościołów i partii politycznych, którzy wraz z nami przyczyniliby się do organizacji obchodów rocznicowych i identyfikowaliby się z nimi, a także wielu innych, którzy wzięliby w nich udział i towarzyszyli nam myślą – my wszyscy chętnie pokazalibyśmy Ocalałym, a także tym, którzy domagają się bezwzględnego odwrotu od kultury pamięci, że traktujemy to zadanie poważnie, z uwagą i przekonaniem, i nadal będziemy je tak traktować. Winniśmy to nie tylko Ocalałym, którzy stali się naszymi przyjaciółmi. Winniśmy to nie tylko prześladowanym i pomordowanym przez naszych rodaków kobietom, mężczyznom i dzieciom. Jesteśmy to winni sami sobie, a także tym, którzy przyjdą po nas.
Tutaj nawiążę raz jeszcze do Carla Schmitta: Obozy koncentracyjne Buchenwald i Mittelbau-Dora były, tak samo jak cały system hitlerowskich obozów koncentracyjnych i obozów zagłady, miejscami i aparaturą do usuwania i separacji innych. Z jego gardzącego człowiekiem i skrajnie zradykalizowanego przez nazistów punktu widzenia usuwanie i separacja były zarówno uzasadnione, jak i potrzebne, aby uzyskać narodowo-rasową równość i jednorodność najpierw w Niemczech, a potem w całej Europie opan(okup)owanej przez Niemców. Niemieccy naziści propagowali – nawiązując do istniejących folkistowskich sposobów myślenia, a następnie je radykalizując – polityczno-społeczny cel ostateczny, którym miała być bezwzględnie „czysta rasowo“, wyczyszczona przez wykluczenie wszystkich „obcych elementów”, a tym samym rzekomo harmonijna „wspólnota narodowa”, domniemany raj wolny od wszelkich społecznych i politycznych konfliktów. W rzeczywistości ten obiecany „raj“ zbudowano na przemocy. Zgodnie z logiką czystek politycznych i rasowych wyzwalał on ponadto ciągle nową i wzmożoną przemoc. Dlatego właśnie jego obietnica od samego początku była zakłamana i zatruta. Świadczy o tym także los 340 tysięcy ludzi, których deportowano na systematyczną udrękę do obozów koncentracyjnych Buchenwald i Mittelbau-Dora oraz ich podobozów. Świadczy o tym liczba 76 tysięcy zmarłych w obu obozach. Kto żąda oddzielenia historii grubą kreską, nie chce tego przyjąć do wiadomości albo nawet zamierza to wyrugować z pamięci, aby ułatwić reklamę tym, którzy dawne trucizny polityczne przedstawiają jako panaceum na dzisiejsze bolączki. Jednak czyż życie w warunkach lekceważących zasadę, „że wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi pod względem swej godności i swych praw”, byłoby warte starań i zagwarantowałoby nam szczęście?
Dlatego właśnie jednym z najważniejszych elementów obchodów 75. rocznicy wyzwolenia obozów koncentracyjnych Buchenwald i Mittelbau-Dora stała się „Deklaracja Turyńska“, ogłoszona z inicjatywy przedstawicieli najwyższych organów konstytucyjnych Wolnego Kraju Turyngii, czyli jego Premiera, Przewodniczącej Parlamentu Krajowego oraz Przewodniczącego Turyńskiego Trybunału Konstytucyjnego oraz Fundacji Miejsc Pamięci Buchenwald i Mittelbau-Dora. Deklaracja zostałaby przedstawiona szerokiej opinii publicznej podczas uroczystych państwowych obchodów rocznicy wyzwolenia, które miały się odbyć 5 kwietnia 2020 roku w Niemieckim Teatrze Narodowym w obecności Ocalałych i stanowić konkretne, wytyczające dalszą drogę zobowiązanie oraz wyraźny znak tego, że pamięć historyczna o narodowym socjalizmie i o ludziach, którzy padli jego ofiarą, musi mieć przyszłość także po wygaśnięciu żywej pamięci, i że taką przyszłość będzie miała. Pierwszymi sygnatariuszami owej deklaracji było troje Ocalałych, którzy jako świadkowie historii przemówiliby do nas podczas uroczystej ceremonii w Niemieckim Teatrze Narodowym, w miejscu, w którym w 1919 roku demokratycznie wybrane Konstytucyjne Zgromadzenie Narodowe opracowało i uchwaliło Konstytucję Republiki Weimarskiej. Teraz – kiedy okazało się, że ze względu na pandemię koronawirusa uroczystość nie może się odbyć – deklaracja została opublikowana na terenie całej Republiki Federalnej Niemiec w historyczną rocznicę wyzwolenia obu obozów, to znaczy 11 kwietnia 2020 r., i jest dostępna także na tej stronie internetowej. Do jej podpisania zapraszamy wszystkich ludzi dobrej woli: niech postawią widoczny znak tego, że opowiadają się za demokratyczną i solidarną przyszłością, w której nie ma miejsca dla nienawiści, rasizmu i autorytaryzmu.
Na stronie internetowej przedstawiono, na ile to było możliwe, treść przemówień, które rozbrzmiałyby w czasie obchodów państwowych oraz ceremonii złożenia wieńców na placu apelowym byłego KL Buchenwald w dniu 5 kwietnia, a także 7 kwietnia, podczas uroczystości przed krematorium byłego obozu koncentracyjnego Mittelbau-Dora. Nie da się na niej opisać licznych wydarzeń i spotkań, które od połowy marca do końca maja odbywałyby się w Weimarze, Nordhausen oraz w obu miejscach pamięci: miały to być wystawy, spotkania autorskie, wykłady, pokazy filmów, dyskusje panelowe, tematyczne spacery i wiele innych imprez przygotowanych we współpracy z licznymi partnerami. Rubryka „Współpracujący i podziękowania“ pokazuje przynajmniej po części, jak szerokie jest spektrum społeczne tych, którzy zamierzali współtworzyć owe wydarzenia.
Dwa spotkania zasługują na szczególną wzmiankę, gdyż stanowią coś w rodzaju modelu. W dniu 4 kwietnia 2020 r. przemarszem przez miasto rozpoczęłaby się przebudowa byłego „Gauforum”, czyli nazistowskiego centrum administracyjnego w Weimarze. W przyszłości będzie można zobaczyć tam stałą wystawę opracowaną wspólnie przez miejsca pamięci Buchenwald i Mittelbau-Dora pt. „Praca przymusowa. Niemcy, robotnicy przymusowi i wojna“, która w istotny sposób ma przyczynić się do szerzenia wiedzy o jednej z największych zbrodni nazistowskich. Zbrodnia ta, oficjalnie uznana przez stronę niemiecką dopiero w 1999 roku, popełniona pod zarządem Fritza Sauckela, gauleitera Turyngii i generalnego pełnomocnika ds. zatrudnienia Rzeszy, dotknęła 20 milionów ludzi. Wraz z otwartym w roku 2019 Muzeum Bauhausu i Nowym Muzeum, którego świeżo opracowana koncepcja do niego nawiązuje, wystawa stanie się kolejnym filarem nowego kompleksu muzealnego poświęconego wysoce ambiwalentnej historii nowoczesności w Weimarze. Fakt, że dzięki tej wystawie „Gauforum“ zostanie nie tylko wreszcie przebudowane i otrzyma odwrotne do pierwotnego przeznaczenie, a także że opracowywana we współpracy z Fundacją Klasyki Niemieckiej i z Miastem Weimarem wystawa powstanie w sąsiedztwie leżącego w „Gauforum” Krajowego Urzędu Administracyjnego, jest mocnym sygnałem zgodnym z duchem „Deklaracji Turyńskiej” i pasującym do hasła przewodniego „Czy wszystko wreszcie minęło?”.
Po uroczystości z okazji rozpoczęcia budowy wystawy poświęconej pracy przymusowej w Niemieckim Teatrze Narodowym rozpoczęłaby się „Długa Noc” z okazji obchodów rocznicowych. Pięć lat temu – z okazji 70. rocznicy wyzwolenia Buchenwaldu i Mittelbau-Dora – Niemiecki Teatr Narodowy i Fundacja Miejsc Pamięci Buchenwald i Mittelbau-Dora już raz przygotowały i przeprowadziły „Długą Noc w DNT“. Wtedy przyświecało jej hasło „Wszystko znowu w porządku?“. Wzięło w niej udział ponad tysiąc gości, przede wszystkim młodych ludzi, którzy z powagą i pogodą, w zamyśleniu i z poruszeniem, dodając sobie nawzajem odwagi, wystąpili tam z podniesioną przyłbicą. Po raz kolejny chętnie wykorzystalibyśmy ten nowy format, aby rozwijać koncepcje obchodów rocznicowych tak, aby jednocześnie z powagą traktować ich konieczną rytualność, a jednocześnie nie zamykać ich i nie zamrażać w samych rytuałach. Składanego hołdu nie można oddzielać od samokrytycznego przyglądania się nieludzkim potencjałom i trendom współczesności, jeżeli ma być i pozostać wiarygodny i skuteczny. Dlatego cieszymy się, że nasi fundatorzy i darczyńcy – Wolny Kraj Związkowy Turyngia oraz Republika Federalna Niemiec – bez wahania zaakceptowali propozycję, aby jak najszybciej nadrobić przesunięte spotkania z Ocalałymi i ponownie udostępnią nam przyznane na rok bieżący środki nadzwyczajne na organizację 76. rocznicy wyzwolenia w kwietniu 2021 roku, abyśmy mogli w miarę możliwości przeżyć to, co w tym roku nie było nam dane.
Volkhard Knigge