Naftali Fürst, urodzony w 1932 roku w Bratysławie (Słowacja), jako dwunastolatek został jako Żyd deportowany wraz z rodzicami i bratem Szmuelem przez nazistów poprzez obóz zagłady Auschwitz do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. Obecnie mieszka w Hajfie (Izrael) i jest przewodniczącym rady doradczej więźniów obozu KL Buchenwald. Po raz pierwszy opublikował swoją historię życia w 2008 roku pod tytułem "Jak kawałki węgla w płomieniach grozy".
Naftali Fürst wygłosiłby swoje przemówienie podczas uroczystości upamiętniającej w Niemieckim Teatrze Narodowym 5 kwietnia 2020 roku.
Drodzy Przyjaciele!
Koronawirusie, coś ty nam uczynił!
Chcieliśmy się spotkać, oddać hołd zmarłym i powspominać, a także chcieliśmy się cieszyć życiem. Chcieliśmy powiedzieć, tak, jesteśmy tutaj, mimo zapowiedzi Jorge Semprúna, ża za dziesięć lat „nie będzie bezpośrednich wspomnień, bezpośredniego świadectwa, żywej pamięci, doświadczenie tej śmierci dobiegnie końca“. Powiedział to w 2005 roku z okazji 60. rocznicy wyzwolenia. Cieszmy się razem, że nie miał racji! Z powodu pandemii nasze spotkanie jednak niestety nie jest możliwe.
W tym roku na obchody rocznicy zaproszono ostatnich Ocalałych. Ze względu na podeszły wiek i stan zdrowia nie wszyscy mogli przyjąć zaproszenia.
75 lat temu wyzwolono mnie jako dwunastolatka z obozu koncentracyjnego Buchenwald. Trafiłem tu z Auschwitz, po marszu śmierci i po transporcie otwartym wagonem kolejowym przy temperaturze minus 25 stopni. Było to 23 stycznia 1945 roku.
Jestem wdzięczny za moje ogromne szczęście. Dziękuję wszystkim odważnym mężczyznom za to, że wyzwolili 21 tysięcy więźniów, z których została już tylko skóra i kości, do których należało także około dziewięćiuset dzieci.
Często stawia mi się pytanie, jak udało mi się przeżyć trzy lata w obozach śmierci. Sam też często się temu dziwię. Zazwyczaj odpowiadam: wychowanie wyniesione z domu, wola przetrwania i wytrzymałość. I mogę podać jeszcze jeden powód: byłem razem z moim o dwa lata starszym bratem, Shmuelem. Błogosławiona niech będzie jego pamięć!
Po Auschwitz Buchenwald oznaczał dla nas ważną zmianę, ostrożnie powiedziawszy, na lepsze. Oczywiście jest to kwestia perpektywy. Już przy wejściu do izby dezynfekcyjnej i po otrzymaniu suchego ubrania, tutejsi więźniowie uspokoili nas, mówiąc: „To nie Auschwitz“.
Przez kilka dni przebywaliśmy w baraku dla dorosłych więźniów, potem przeniesiono nas do bloku 66 – bloku dziecięcego, który leżał na terenie tzw. Małego Obozu na drugim końcu kacetu.
Być może to ostatnia okazja, aby podziękować członkom organizacji ruchu oporu w obozie Buchenwald (więźniom politycznym oraz komunistom, Francuzom, Niemcom, Holendrom, Żydom i innym).
To oni podjęli decyzję, aby uratować ostatnie ocalałe dzieci, które przeżyły pobyty w obozach na terenie Polski oraz marsze śmierci, i stopniowo, grupkami lub pojedynczo, docierały pociągami do Buchenwaldu.
Blok dziecięcy utworzono z inicjatywy Jacka Werbera, Antonina Kaliny i innych bojowników ruchu oporu. Starszym blokowym był Antonin Kalina, któremu w Yad Vashem w Jerozolimie pośmiertnie nadano tytuł „Sprawiedliwego wśród Narodów Świata“ przyczynienie się do uratowania około dziewięciuset żydowskich dzieci, do których należeliśmy wraz z bratem.
W bloku 66 panowała konstruktywna atmosfera, o co dbała grupa dorosłych więźniów, między innymi Jindřich Flusser i Gustav Schiller.
Po kilku miesiącach stan mojego zdrowia pogorszył się tak mocno, że byłem umierający. Z inicjatywy Antonina Kaliny i przy pomocy mojego brata przeniesiono mnie do rewiru, obozowego szpitala, w nadziei, że tam mnie uratują. To już ostatnia okazja, żeby podziękować polskiemu więźniowi w okularach, który leżał obok mnie, a którego nazwiska już nie pamiętam. To on opiekował się mną, dodając mi nadziei i siły do dalszej walki o życie. Ku memu zaskoczeniu po kilku dniach razem z innymi chorymi zostałem przeniesiony do obozowego burdelu. Byłem zdziwiony panującym tam luksusem i pięknymi, zadbanymi kobietami.
Od lat nie widziałem takich piękności. Czułem się jak w ogrodzie Eden. Przytulały mnie, serdecznymi słowami podtrzymywały na duchu, zostałem też profesjonalnie przebadany przez lekarza. Dostałem lepsze jedzenie, a nawet czekoladę!!!
Korzystam z okazji, aby podziękować tym cudownym kobietom, które też były więźniarkami i które zmuszono do pracy w tym miejscu. Swoją ofiarną opieką uratowały mi życie. Błogosławiona niech będzie ich pamięć! Wyzwolenie zastało mnie w obozowym burdelu. Było to 11 kwietnia 1945r. koło południa. Na placu apelowym rozległy się strzały i radosne krzyki. Więźniowie wyszli ze swoich baraków i wypędzili SS-manów z obozu.
Buchenwald sam się wyzwolił, został wyzwolony przez więźniów, członków silnej organizacji ruchu oporu, która istniała od momentu powstania obozu w roku 1937. O godz. 15.15 Alianci, żołnierze 3 Armii generała Pattona dotarli do Buchenwaldu. Obóz został oficjalnie wyzwolony.
W 2005 roku, po sześćdziesięciu latach, po raz pierwszy wróciłem do Niemiec i do obozu Buchenwald. Było to niezwykle silne przeżycie. Targały mną mieszane uczucia. Smutek mieszał się z radością, że dane mi było szczęście ocalenia. Spotkałem przyjaciół, byłych więźniów. Poznałem duży i zaangażowany zespół ludzi, którzy z ogromną życzliwością, wiedzą i oddaniem pracują w Miejscu Pamięci. Dla nich ważny jest kontakt z byłymi więźniami i dlatego co roku spotykamy się tutaj z okazji rocznicy wyzwolenia. Ich zadaniem jest gromadzenie obozowych dokumentów i pamiątek z obozowych czasów.
Kierownictwo Miejsca Pamięci dba o zachowanie i upowszechnianie wiedzy o wydarzeniach w KL Buchenwald i jego podobozach w latach 1937 – 1945. Wszystko to robi się w jednym celu, aby zachować pamięć i nie dopuścić do zapomnienia. I rzeczywiście Miejsce Pamięci odwiedzają delegacje z całego świata, klasy szkolne i goście indywidualni.
Na koniec pragnę podziękować wszystkim pracownicom i pracownikom Miejsca Pamięci, przede wszystkim jego kierownictwu w osobach prof. Volkharda Knigge, Rikoli-Gunnara Lüttgenau i dr Philippa Neumann-Theina oraz historikom, pedagogom, pracownikom archiwum, restauratorom, wszystkim, którzy pracowali tu w przeszłości albo nadal pracują, którzy swój czas i swoją siłę poświęcają dążeniom do tego szczytnego celu.
Serdeczne podziękowania składam na ręce Międzynarodowego Komitetu Więźniów Obozu Buchenwald, który nas reprezentuje i łączy.
Szczególne podziękowania należą się Rządowi Krajowemu Turyngii, który zawsze bezwarunkowo wspierał pracę na rzecz upamiętniania przeszłości w byłym obozie Buchenwald i robi to w dalszym ciągu.
Pragnę skorzystać z okazji, aby osobiście pogratulować premierowi Turyngii, panu Bodo Ramelowowi, ponownego wyboru.
Pana sukces jest naszym sukcesem.
Naftali Fürst